Czy i jak stworzyć najlepszy dźwięk w miejscu, w którym słuchamy muzyki?
Ten wpis należy do kategorii „tego się nie da”. Dlaczego podejmuję taką karkołomną próbę, której nie podejmują nawet wybitni recenzenci (a jeśli, to niechętnie).
Owszem w przestrzeni Internetu jest ogrom porad i stanowczych głosów, co do wyboru zarówno całego dźwiękowego toru, jak jego poszczególnych elementów. Niestety to są najczęściej porady tych, którzy mają swój wymarzony sprzęt i uważają go za najlepszy. Co prawda to są ich osobiste preferencje, które mogą nie mieć żadnego związku z oczekiwaniami kogoś innego, ale przecież owi pasjonaci prędzej leczą swoje kompleksy, niż nadają się do rzetelnej pomocy.
Najbardziej naturalne powinno być to, by się wybrać się tam, gdzie ten sprzęt stoi i można go posłuchać. Może to być salon audio, sklep sieciowy (jak choćby Top Hi Fi, czy Denon
Store) czy wreszcie market ze sprzętem wszelakim – od lodówki, po wieżę stereo. Uważam, że w każdym z tych miejsc są ludzie, którzy umieją profesjonalnie doradzić. Tak – nie jest ich
zbyt wiele, tak im się najczęściej nie chce, tak gotowi są polecić głównie to, na co mają największą marżę, tak oni mają cele sprzedażowe. Ale – gdyby się udało te wszystkie
zakręty ominąć – może są w stanie nas wysłuchać i rzetelnie doradzić. Nie tutaj, nie dzisiaj – ok – przyjdę jutro.
Przyjmijmy założenie, że to jest do zrobienia – kiedy jednak sprzedawca, który jest do nas dobrze nastawiony usłyszy „chcę, żeby ładnie grało do 2 tysięcy”, to ma prawo zwątpić. Też czasem trzeba go zrozumieć, tego, do którego przychodzą tabuny ludzi, żeby pogadać a nie kupić, a jak kupić, to po to, żeby za dwa tygodnie oddać, odbywszy wcześniej dwie fajne domówki, lub – to najgorsze – odbyć sesję psychoterapeutyczną.
ZATEM – nasze pierwsze zadania:
- określić, jakiej lubimy słuchać muzyki i z czego jej słuchamy dzisiaj.
- odpowiedzieć sobie na pytanie, co chcę kupić, i dlaczego
- przekazać w miarę rzetelne informacje dotyczące pomieszczenia w którym słuchamy muzyki
- śmiało odpowiedzieć sobie na pytanie o WAF – czyli wife approval factor. To jeden z czynników, który wielu zna musi uwzględnić na samym początku.
- określić ile mogę wydać i na co, wziąwszy pod uwagę, że ostateczne wydatki będę o 35% większe.
- na końcu staram się znaleźć sprzedawcę, o którym, po wstępnej rekrutacji, mogę powiedzie – on mi odpowiada. Cóż mnie – starszemu panu po młodzieńcu słuchającym rap, po cóż Tobie wielbicielu jazzu, skoro twój sprzedawca kocha Zenka.
Jeśli uda nam się stworzyć taką listę i sprzedawcę, z którym jakkolwiek się zrozumiecie - możemy zacząć przygodę poszukiwawczą. Jej najważniejszym elementem jest umiejętność rezygnacji i odrzucania, co jest zadaniem bardzo trudnym. Przyjmijmy założenie, że najbardziej podobają nam się cztery – maksymalnie 5 zestawów, czy elementów – dostępnych w kilku miejscach. To teraz proponuję dać sobie kilka dni czasu, niech opadną emocje a uszy, mózg i emocje zdecydują, do czego wracamy. Ileż to razy wydawałem pieniądze, bo moje emocje uznały, że to jest tak bardzo mi potrzebne, jak nic dotychczas. Po dwóch tygodniach okazywało się, że ani to piękną muzykę daje, ani mi potrzebne.
Wreszcie sprawa zasadnicza – czy gotowy jestem, żeby słuchać muzyki z winylowych płyt. Prozę wierzyć, nie jest to pytanie banalne. Wobec muzyki prezentowanej z płyt CD, czy też
streamingu, gramofonowe przygody są niczym. Proszę zauważyć, że nawet na największych targach audio 90% prezentacji odbywa się z iPad, gramofon – i owszem stoi, ale jako pomnik
cudownej nadziei. Tak – wiem – strzelę sobie w kolano, ale napisze – jak zaczynasz i masz w głowie swój wymarzony dźwięk, stwórz go ze słuchania plików, a kiedy będziesz gotowy –
zabierz się za gramofon, co wymaga wejścia w zupełnie inny świat, taki, który nie polega na plug&play. O czym też opowiem.